Choć pytanie to może brzmieć dość niepoważnie, jeszcze w XIX wieku kwestia ta była realną zagwozdką, która spędzała sen z powiek mieszkańcom różnych okolic. W upiory, czyli żywe trupy, wierzono na poważnie, a jak wiadomo wiara potrafi nieco naginać rzeczywistość.
Samobójcy, ludzie, którzy nie zostali pochowani, nieochrzczone dzieci, kalecy, podejrzewani o uprawianie czarów – wszyscy wymienieni byli pewnymi kandydatami do przeistoczenia się w upiora. Mieszkańcy wsi odczuwali realne zagrożenie z ich strony. Mogły zaatakować, a następnie zabić albo ugryźć – a w ten sposób nam samym zagwarantować przemianę. Najbardziej niebezpieczni byli jednak zmarli czarownicy – oni wedle wierzeń sprowadzali zarazę.
Upiór nie wyglądał jak każdy z nas, dzięki paru szczegółom mieliśmy szansę zawczasu go rozpoznać. Wydawał się trochę blady i nieświeży, przypominał kilkudniowe zwłoki. Wciąż widoczne śmiertelne rany, dziwne spojrzenie, nieprzyjemny oddech to kolejne oznaki, że kogoś być może już właściwie nie powinno z nami być.
Po wybudzeniu upiór przeważnie (ale nie zawsze), jak otępiały, kierował się do swojego domu, a tam bezwiednie powracał do codziennych czynności. Mimo pozorów spotkanie go mogło jednak skończyć się fatalnie dla domowników. Jak w takim razie przeżyć takie rendez-vous z żywą śmiercią? Najlepiej uciekać. Oczywiście nie byle gdzie. Są dwa dobre kierunki – najbliższa dzwonnica (tam trzeba zacząć bić w dzwony – to zabija demony) albo zaorane pole (upiór nie miał prawa wejść do miejsca uświęconego ludzką pracą). Można go też zagadać (tak, w to też wierzono!) i poczęstować (jeśli dobrze gotujesz), ale niestety nie gwarantuje to pewnych efektów. Są to właściwie jedyne dobre rozwiązania, kiedy stajemy z nim sam na sam. Istniało jednak wiele rytuałów, które wiejska gromada odprawiała nad zwłokami (nie zapominajmy! – rodziny i znajomych sąsiadów), by unieszkodliwić domniemanego upiora. Między innymi odcinano mu głowę i umieszczano ją między nogami, przebijano serce osinowym kołkiem, związywano ręce i nogi, chociaż czasem uważano, że wystarczy jedynie obrócić zwłoki trupa twarzą do ziemi, tak by upiór po przebudzeniu gryzł ziemię zamiast ludzi.
Jakkolwiek by to nie brzmiało, nie są to zmyślenia. Nawet już po wydaniu mickiewiczowskich Dziadów, gazety jeszcze co jakiś czas donosiły o niedorzecznych zabobonach, odprawianych na wsiach dziwacznych rytuałach nad zwłokami, mających unieszkodliwić demona.
Więcej o upiorach i pogańskich obrzędach dowiecie się z naszego opracowania do tekstów drugiej i czwartej części Dziadów. Można już się w nie zaopatrzyć. Miłej lektury!